Ten blog powstał, z myślą o kobietach, które tak jak ja, są Singiel-kami. Chętnych do dzielenia się swoimi niezwykłymi doświadczeniami, marzeniami, jak również troskami.
To tylko stan cywilny, cała reszta to coraz ciekawszy dodatek, który staje się kreacją mojej postawy.
Długo mi zajęło zaakceptowanie tego stanu. Chociaż pejoratywne wypowiadanie tego przez osoby nie znające mnie, wciąż wzbudzają negatywne emocje. Dlaczego? Należy spojrzeć nieco szerzej na to zagadnienie i pewnie nie raz do tego wrócę.
Żyjemy wciąż w patriarchalnym świecie, mimo, że wiele się już zmienia. Kobieta bez faceta/ partnerki to niepełny obraz. Świadoma decyzja o braku potomstwa, to zazwyczaj podejrzenie o choroby kobiety, albo jej skrajny egoizm. Staropanieństwo nie jest tym samym co było kiedyś. Moja granica terminu do spożycia się wydłużyła (dzięki za wszelkiego rodzaju nowiki kosmetyczne, dostępność produktów żywnościowych wszelkiej maści i siłownię prawie na każdym rogu – chodź niesie to zupełnie inne negatywy i dodatkową presję).
Jestem singielką, która na każdym spotkaniu towarzyskim słyszy od innych, że mnie rozumieją, że pojawi się ten jedyny Książe na białym rumaku, który to porwie mnie w wir miłości. Super, cieszę się bardzo, że tak dobrze mi życzą, ale na tu i teraz, to mało pocieszające. Kiedy grono moich przyjaciół ma już pozakładane rodziny, a ja jeszcze nie. I lekko czuję się wykluczona. Święta, śluby, urodziny, chrzciny, albo inne uroczystości to ten wspaniały moment przypominania mi, że nadejdzie mój czas. Wiecie, takie jakby zobowiązanie, bym ja jako gość, czuła się dobrze w towarzystwie. Zagajanie o to, co słychać u mnie, czy chodzę na randki, co słychać na Tinderze sprawia, że jesteśmy wszyscy w temacie znanym dla każdego, nieopatrznie z misją poszukiwania dla mnie partnera 😊 Chociaż nikogo o to nie proszę. Chętniej opowiem co w pracy, albo dlaczego ratowanie świata jest ważniejsze niż mój stan cywilny – a właściwie jego brak. Ale to wydaje się zbyt odległe dla niektórych mych słuchacz, a te proste, przyziemne historie, wzbudzają cieplejsze emocje, a nawet śmiech. I to też dobrze.
Prym jednak wiodą babcie, matki, ciotki i inne Panie starszej daty „Dziecko, a może Ty jesteś zbyt wybredna?!”. No jasne, że jestem, a dlaczego miałabym nie być ? Byłam w niejednej relacji, z różnym zaangażowaniem i przebiegiem. Jedne uważam za totalne porażki, inne za stratę niosącą naukę. Złego słowa na swoich byłych partnerów nie powiem, chociaż chętnie napisze o niektórych rozprawy naukowe, gdyż były to przypadki niezwykłe. Z jakiś zaś powodów na tamten czas byli to moi partnerzy. I należy im się szacunek, człowieka do człowieka. Mój terapeuta ma nad czym pracować i tego nie zmieniajmy…póki co.
Ideałem nie jestem i mam tego świadomość i to jest mój atut, który pozwala mi się zatrzymać i zdecydować czy ten oto Pan ma jakieś zadatki na małżonka, czy może lepiej będzie jak pójdzie w innym stronę. Nie potrzebuje już wewnętrznych dramatów, uniesień pod niebo i poobijanej pupy z nieustannych upadków, już nie. Wolę być sama, dla siebie. I patrzeć w swoje odbicie z zaufaniem. Bez planów, bez strachu i romansów na chwilę. Ślubne kiecki nigdy mi się nie śniły, a wyobraźnia nie kreowała balu weselnego. Może dlatego, jest mi łatwiej. Za to zawsze widziałam siebie z facetem, z którym nie kończą mi się tematy do rozmów, a każda chwila będzie swoistą przyjemnością, nawet w trudnych chwilach.
Nie jestem zagorzałą feministką, z ambicją kastracji każdego, który będzie próbował się zbliżyć. Nie jestem również desperatką, która wszelkie siły i atuty wykorzystuje by upolować tego jedynego czorta. Ze spokojem poczekam, aż się samo wydarzy. Na dziś jednak muszę sobie radzić ze swoimi niezaspokojonymi potrzebami, tęsknotami, ale i radościami, które chcą zostać zauważone, myśli usłyszane. Stąd właśnie to miejsce, dla mnie, dla Ciebie. Dla każdego, dla kogo może coś z tego brzmi znajomo.
Spotkajmy się na kawie, albo lampce wina. Porozmawiajmy, wymieńmy się doświadczeniami w towarzystwie świadomych siebie kobiet.
Wkrótce więcej szczegółów.